Na kolację upiekłam takie małe co nieco. Rodzice się cieszyli bo cały dzień chodziło za nimi coś słodkiego. Zostało jeszcze jakieś 50g świeżych drożdży i trzeba będzie je wykorzystać więc prawdopodobnie jutro lub w niedzielę też coś upiekę. Kocham to naprawdę. Czasami żałuję, że nie ma jakiegoś kierunku ściśle związanego z pieczeniem ;) Pewnie bym się na niego zdecydowała. Ba! co ja mówię? NA PEWNO! <3
wygląda smakowicie ;D
OdpowiedzUsuńMniam, ale to smakowicie wygląda!:) Mogę dodac do obserwowanych ?:)
OdpowiedzUsuńJasne ;)
UsuńOj mam to samo, pieczenie jest najlepszym, rozluźniającym, rozwijającym i dającym tyle radości zajęciem . A na zdjęciu apetttycznie, bułeczki? Mniam,mniam ;)
OdpowiedzUsuńo nieeeeee....jestem na diecie od dwóch dni, a tu takie smakołyki :)
OdpowiedzUsuńsmakowicie wyglądają:) też mam zamiar dzisiaj coś upiec:)
OdpowiedzUsuńJak cudownie wyglądają! <3
OdpowiedzUsuń