Jeden siedmiokilometrowy tunel a temperatura z 28 stopni wskoczyła na 38. Zrobiło się wilgotniej, przyjemniej. Trogir powitał nas nagrzanym asfaltem, głośną muzyką, światełkami i miłym zapachem. Po przejeździe przez mostek na wyspę Ciovo trafiliśmy do naszych apartamentów.
Tak wyglądały nasze śniadanka. Codziennie świeży, upieczony chlebek, nutella i dżemiki domowej roboty. Kiszone ogóreczki, pasztet, wędlinka, serek czosnkowy i inne rarytasy.
Widok z tarasu
Okolica, kościół oddalony o jakieś 300m.
Droga do Trogiru. Co kilka dni chodziliśmy wzdłuż morza do większego miasteczka, żeby skorzystać z bezpłatnego WiFi i zjeść coś dobrego. Raz lody limunowe (cytrynka), raz pizzę. Smakowała troszkę inaczej niż ta polska, na grubym cieście. Była raczej na cienkim, chrupiącym, oliwki były z pestkami. Owoce także smakowały inaczej. Szczególnie arbuz. Można było go dostać nawet o pierwszej w nocy na pobliskim bazarku w drodze powrotnej na Ciovo.
Ryneczek w Trogirze.
Pamiątkiiiii!
Dwa powyższe zdjęcia przedstawiają targ, na którym można było kupić świeże owoce, oliwę... i nielegalnie sprzedawane wino wytrawne, słodkie oraz rakiję.
Z pewnością dodam jeszcze więcej zdjęć już niebawem. Mam nadzieję, że i Wam wakacje mijają uroczo!
Ale bym chciała takie wakacje :) zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńZakochalam sie w Chorwacji 2 lata temu i bede wracac czesto... :)
OdpowiedzUsuńprzepiękne zdjecia;)
OdpowiedzUsuńJakie piękne widoki
OdpowiedzUsuńPiekne widoki :) ja z Hiszpanii taki pierscinkozegarek sobie przywiozłam :)
OdpowiedzUsuńzbrodnią jest pokazywać takie zdjęcia przy obecnej pogodzie... zazdroszczę cholernie!
OdpowiedzUsuń